Londyn, oklepany i zwiedzany na szybko podczas weekendowych wypadów lub mijany w czasie codziennej podróży do pracy. To tymczasem taki fajny zlepek różnokolorowych plam w miejscach zarówno znanych ze wszystkich przewodników, jak i tych nieco omijanych. Nie będę się na temat Londynu i jego licznych zabytków rozpisywać, bo przecież co to Tower wszyscy doskonale wiedzą (zresztą ja nie gustuję, bo tłoczno i muzealnie). Dodatkowo największe wrażenie robią na mnie nie kościoły czy muzea, a fasady i elewacje "zwykłych" budynków mieszkalnych lub sklepów. Ich kolory są niesamowite, co stanowi niezły kontrast dla angielskiej wsi - zachowawczej, raczej jednolitej, tradycyjnej.
Zamieszczam kilka jak zwykle mocno amatorskich (ale żywych i kolorowych) zdjęć z mojej ostatniej podróży, ku pokrzepieniu serc - aby trochę tę wizję jesieni odgonić ;)